Według wstępnych danych w pierwszym roku ma być 180 tys. pasażerów, po 8-9 latach już 500 tysięcy. Kolejne dziesięć lat to ponad 600 tys. korzystających.
To są jakieś dane z księżyca wzięte. Ja nie polecę. A wy?
Według wstępnych danych w pierwszym roku ma być 180 tys. pasażerów, po 8-9 latach już 500 tysięcy. Kolejne dziesięć lat to ponad 600 tys. korzystających.
To są jakieś dane z księżyca wzięte. Ja nie polecę. A wy?
Kiedy w 2005 r. w "Kurierze Porannym" Zbigniew Nikitorowicz zacytował m.in. moją opinię o prezydenturze Ryszarda Tura, moja przełożona, dyrektorka PG nr 15 zapytała mnie, czy to stosowne abym w ten sposób wyrażał się o jej przełożonym. Powiedziałem wówczas, że największą wadą Ryszarda Tura jest atrofia przyswajania nowoczesnej wiedzy.
Doktora habilitowanego Tadeusza Truskolaskiego trudno o to samo podejrzewać. Kiedy widzę słupek poparcia mieszkańców dla Truskolaskiego oscylujący aktualnie wokół 57 procent, przypomina mi się reklama pewnej firmy pożyczkowej, gdzie stylizowane na moher kukiełki skaczą po suwakach z kwotą pożyczki, wielkością rat i terminem spłaty. Truskolaski z podziwem mówi o pewnej firmie giełdowej będącej liderem lokalnego biznesu. Firma ta udziela pożyczek. Za swój sukces uznał on ulokowanie na Węglówce ogromnej firmy windykacyjnej. To dwie marki Białegostoku. Białystok kojarzy się dłużnikom zamieszkującym Szczytno, Lubartów, Węgrów, Radom z kłopotami. Nie jest winą Tadeusza Truskolaskiego, że ustawodawca zezwala takim firmom jak ta białostocka i ta z kukiełkowej reklamy na osiąganie olbrzymich zysków z bezlitosnego drenowania kieszeni blokersów, i ludzi z popegerowskich wsi. Ekonomista Truskolaski powinien jednak rozumieć, że na finansowy awans do tzw. klasy średniej początkującego biznesmana startującego w sektorze pożyczkowym składają się osobiste tragedie i deklasacja tysięcy pożyczkobiorców wraz z rodzinami. W tym kraju człowiek może urodzić się z długami. Co prawda Monteskiusz sformułował już jakiś czas temu teorię podstawowych praw człowieka, ale być może celowo nie sprecyzował w niej, czy noworodek może być obciążony długami nierozsądnego, a być może działającego w złej wierze rodzica.
Także sztandarowy obszar działalności Truskolaskiego w zakresie rozbudowy arterii komunikacyjnych, nie obszedł się bez ludzkich krzywd i bankructw podwykonawców. Przykład Mostostalu na Kawaleryjskiej to tylko czubek góry lodowej. Setki Białostoczan i dziesiątki ich firm pracowały przy budowie trasy ekspresowej do Warszawy. Dla wielu, w tym firmy mojego kolegi pozostały długi.
We wspomnianej reklamie tylko suwakiem wielkości pożyczanej kwoty można dysponować dowolnie. Dwa pozostałe są inercyjne. To samo zjawisko zachodzi przy "inwestycjach" drogowych. Naszpikowane elektronicznym systemem kontroli kierowców będą przynosić pomysłodawcom stały i przewidywalny zysk. W razie czego można będzie podregulować suwak z wysokością mandatów.
Czyj Ruch?
Ludzie z dawnego Stronnictwa Narodowego i Młodzieży Wszechpolskiej sterują białostocką strukturą Ruchu Narodowego. Twarzą Ruchu na Podlasiu został szerzej nieznany Adam Andruszkiewicz, jednak lokal kontaktowy RN mieści się pod tym samym adresem co firma doradczo-szkoleniowa Dariusza Wasilewskiego byłego dyrektora Podlaskiej Regionalnej Kasy Chorych. Giertychowcy są blisko związani w Białymstoku z Platformą Obywatelską i byłym prezydentem miasta Ryszardem Turem.
Myślę, że kandydatura Jacka Żalka na prezydenta Białegostoku byłaby do przyjęcia dla środowisk prawicowych. Dlaczego tak sądzę i co mnie upoważnia do wypowiadania się?
W roku 1994 do siedziby naszej partii KPN na Branickiego przychodził skromny, szerzej nieznany człowiek, który został potem prezydentem miasta. Nazywał się Ryszard Tur. W roku 2000 pan Tur w rozmowie ze mną poprosił o poparcie jego kandydatury przez Stowarzyszenie Ruch Obrony Bezrobotnych. Po prostu mam jakąś intuicję polityczną, coś w rodzaju "szczęścia" napotykania przypadkiem ludzi, którzy zostają prezydentami Białegostoku. W roku 2001 podczas podróży ekspresem z Warszawy jechałem w jednym przedziale z Tadeuszem Truskolaskim. Nie wywarłem na nim wrażenia, nie uznał mnie za inteligentnego rozmówcę, przez całą drogę rozmawiałz jakimiś leśnymi dziadkami, ja pomimo miejscówki wolałem stać na korytarzu. Ale tę miejscówkę obok Truskolaskiego sprzedał mi na peronie inny leśny dziadek. Może to nie był przypadek?
Kiedy wystawialiśmy Kononowicza zadawałem moim rozmówcom pytanie. Czy zagłosowałbyś na Kononowicza czy na Kozłowskiego lub Sawickiego. Ci dwaj ostatni to ludzie z wyrokami. Rozmówcy mimo wszystko wybierali ich. Nawet pisząc ten tekst staram się aby nie użyć słowa "przestępca". Człowiek skazany prawomocnym wyrokiem sądowym to lepiej brzmi. Lepiej niż Kononowicz.
Tadeusz Truskolaski zaprosił do debaty o wizji rozwoju Białystok 2020 Jarosława Mojsiejuka (Cyfrowy Polsat), Tomasza Bagińskiego (reżyser, twórca m.in. nominowanej do Oscara "Katedry"), Szymona Hołownię (publicysta, dziennikarz), Piotra Ciurę (współtwórca łazika marsjańskiego) oraz Grzegorza Należytego (Siemens), a do jej prowadzenia Bogdana Sawickiego (dziennikarz TVP). Najlepiej urządzony był gospodarz spotkania. Pozostali albo już wyjechali, albo jak Ciura zrobią to lada moment. Tymczasem Truskolaski w najnowszym sondażu uzyskał 57 % poparcia. Czyli obrana przezeń droga podoba się emerytom.
Wszyscy dyskutanci zgodzili się, że Białystok powinien być "jakiś". Rzeszów to centrum lotnictwa. Jeden z dyskutantów zaproponował postawić na wielokulturowość i zbudować Muzeum Żydów Białostockich. To doskonały pomysł, tylko po co mydlić oczy tym wielo-kulturalizmem? Rozwijajmy monokulturę żydowską, zaprośmy inwestorów i turystów z Izraela. Dajmy im ulgi podatkowe i bonusy rozwojowe. Np 100 tysięcy dolarów każdemu osiedlającemu się tu. Może z czasem odbudują przedwojenny charakter sztetla.
Powinniśmy się jednoczyć przeciwko nawoływaniu do nienawiści i próbom destabilizacji Podlasia poprzez agresywne wmawianie rasizmu, antysemityzmu, ksenofobii, atakowanie osób wierzących oraz tradycji narodowej.
Ostatnie akcje propagandowe i używanie brutalnego, zniesławiającego języka, publikowanie komentarzy z niezwykle agresywnymi i prowokującymi wypowiedziami, mają na celu inspirowanie niepokojów, destabilizację i w konsekwencji próbę wzniecenia antagonizmów etnicznych. Wydaje się, że autorom propagandowej kampanii manipulacji może zależeć na doprowadzeniu do trwałych podziałów na Podlasiu.
Nienawiść środowiska postkomunistycznego do tradycji niepodległej Rzeczypospolitej oraz bezwzględna walka z polską państwowością (atakowanie odwoływania się do tradycji II RP) ma swoją genezę w zachowaniach przedwojennego ruchu komunistycznego. Jak pamiętamy komuniści, w wielu przypadkach pochodzenia żydowskiego, mimo posiadania obywatelstwa w II RP zdradzali II Rzeczpospolitą przechodząc na służbę Stalina i NKWD, a po II wojnie, mimo działania prawowitego rządu londyńskiego, aktywnie uczestniczyli w budowie państwa komunistycznego tworząc okrutny aparat represji mordujący żołnierzy podziemia niepodległościowego i wszystkich sprzeciwiających się stalinowskiej okupacji.
Kontekst historyczny jest w tym przypadku niezwykle istotny w odniesieniu do bieżących wydarzeń. Obecne postkomunistyczne środowisko wywodzące się z ukształtowanej w PRL nomenklatury z wściekłością atakuje odradzającą się legendę pokolenia II RP. Z furią wrzeszczy o faszyzmie i antysemityzmie, kąsa za wszelkie przejawy patriotyzmu, narodowego odrodzenia i troski o dobro państwa.
Grupka ta, będąca spadkobiercami dorobku agentury NKWD i komunistycznych oprawców z PRL, dziś za wszelką cenę dąży do destabilizacji i dezintegracji państwa. Prowadzi coraz brutalniejszą wojnę z Kościołem upatrując w nim zagrożenie swoich interesów i przeszkodę w szerzeniu antypolskich i antyspołecznych ideologii.
Nie możemy być obojętni wobec nasilającej się agresji i kampanii manipulacji zniesławiającej Białystok i Podlasie.
Stanisław Bartnik
Minister Boni od "cyfryzacji" jest człowiekiem Donalda do zleceń. Co prawda wynajęto Bartłomieja Sienkiewicza do pójścia po nas do Białegostoku, ale marszrutę nadzoruje kto inny. Dali im takie imponujące nazwiska "Sienkiewicz", "Sikorski", które powinny polactwu imponować. Jak słusznie zauważył redaktor Michalkiewicz wyjaśniło się cóż tota cała "cyfryzacja". Cyfryzacja polega na wmówieniu przy pomocy cyfrowych mediów całemu światu, że nisko ucyfryzowany Białystok to siedlisko rasizmu, ksenofobii i innych fobii. A w Białymstoku najgorszym pod tym względem osiedlem, gdzie płoną meczety i synagogi jest Stok Słoneczny. Jak się wyraził Wojciech Koronkiewicz z "Wyborczej" strach przechodzić przez to osiedle.
Do chóru wujów dołączył Ireneusz Krzemiński, który otrzymał grant na "badania" wyjaśniające, że za postawami antysemickimi stoją katolicy. Choć sam deklaruje, ze jest wierzący niesłychanie łatwo przyszło mu zidentyfikowanie złoczyńców w sutannach i sformułowanie zarzutów. Krzemińskiemu wyszło, że tradycyjny antysemityzm powinien skończyć się około 1995 roku wraz z wymarciem pamiętających Dmowskiego i Doboszyńskiego 70-latków. Tymczasem najnowsze badania ukazują wzbierającą falę antysemityzmu wśród dzisiejszych 60-latków, utrzymuje się też antysemityzm nowoczesny wśród ludzi z podstawowym i wyższym wykształceniem.
Nijak Krzemiński pojąć nie może, że oszukani przez Amber Gold, okradani przez lichwiarzy w tempie 2250 procent rocznie "pożyczkobiorcy" identyfikować się mogą z tak wstydliwą ideologią jak antysemityzm. Ludzie zgłaszający akces do OFE, których 15 lat temu mamiono wizją emerytury pod palmami, dziś otrzymują pierwsze świadczenia w wysokości 93 złotych miesięcznie. Świadczenia w dodatku nie dożywotnie tylko tymczasowe maximum 10-letnie. Przecież ci zadowoleni powinni być z życia i nie powinni słuchać podszeptów wichrzyciela z Torunia. Mają przecież do wyboru filozofa z Biłgoraja.