W gabinetach nowego polskiego rządu najprawdopodobniej  trwają ostatnie prace nad projektem ustawy, której przyjęcie będzie potężnym, bezprecedensowym uderzeniem w zagwarantowaną konstytucyjnie wolność słowa w Polsce.

30 października przedstawiciele Koalicji Obywatelskiej, Polski 2050 i Lewicy spotkali się z aktywistami LGBT, którzy mówili, czego domagają się od nowego rządu. Efektem spotkania było przyjęcie konkretnego planu realizacji postulatów genderystów, którego pierwszym punktem jest wpisanie „mowy nienawiści” do kodeksu karnego. Aktywiści LGBT chcą, by „mowa nienawiści ze względu na orientację seksualną i tożsamość płciową” była ścigana z urzędu. Przedstawiciele nowej władzy przyznają otwarcie, że ta inicjatywa będzie priorytetem i że projekt będzie przedstawiony w przeciągu pierwszych kilku tygodni rządów Donalda Tuska.

Dlaczego jest to dla nich tak ważne? Bo dobrze wiedzą, że ich radykalne postulaty spotkają się z powszechną krytyką. Dlatego zanim zaczną wprowadzać prawo budzące sprzeciw – zakażą sprzeciwu.

I proszę nie mieć złudzeń, że za „mowę nienawiści” będą karane osoby, rozpowszechniające kłamstwa, oszczerstwa, groźby i wezwania do przemocy. „Mowa nienawiści” to pretekst do cenzurowania wszystkich tych, którzy sprzeciwiają się radykalnej, neomarksistowskiej rewolucji.

Minister Barbara Nowacka, zapowiadając projekt, mówiła, że ową nienawiść w ostatnich latach szerzono „z ambony”. To jasna zapowiedź cenzurowania kazań duchownych i nauczania Kościoła! Z kolei Anna Maria Żukowska z Lewicy mówiła wprost: „Każdy, kto jak np. prezydent Andrzej Duda powie, że LGBT to nie ludzie, tylko ideologia – będzie musiał odpowiedzieć za swoje słowa”.

Za „mowę nienawiści” będzie więc uznane przekazywanie oficjalnego nauczania Kościoła katolickiego na temat homoseksualizmu (za to przecież został ocenzurowany na YouTube redaktor Paweł Lisicki a Pan Janusz Komenda został wyrzucony z pracy w IKEA), stwierdzenie, że istnieją dwie płcie, że tylko kobiety mogą zajść w ciąże, że „zmiana płci” to okaleczanie narządów płciowych...

„Mowa nienawiści” to wytrych prawny, dzięki któremu będzie można cenzurować wszystkich, którzy się nie spodobają rewolucjonistom. I nie ma wątpliwości, że będą to jedynie obrońcy życia, rodziny i wolności, bo przecież dokładnie ci sami ludzie, którzy opowiadają się za zakazem „mowy nienawiści” są jednocześnie zwolennikami likwidacji przepisów zakazujących obrażania uczuć religijnych osób wierzących. Sprawa jest więc prosta – katolików znieważać można, a przedstawicieli środowisk LGBT nie.

Te zapowiedzi zbiegły się w czasie ze zgłoszeniem do prawników Ordo Iuris kolejnej ofiary radykalnej cenzury ideologicznej ze strony pracodawcy. Sprawa do złudzenia przypomina sprawę Pana Janusza Komendy, zwolnionego z IKEA za sprzeciw wobec narzucania pracownikom wsparcia dla genderowej ideologii.

Pan Adam, który zwrócił się z prośbą o pomoc naszych prawników, jest doświadczonym, cenionym inżynierem oprogramowania, który jeszcze w ubiegłym roku z sukcesami rozwijał swoją karierę w polskim oddziale jednej z międzynarodowych korporacji z branży IT. Przez lata ignorował nachalną propagandę LGBT pracodawcy. Jednak gdy w ubiegłym roku wszyscy pracownicy polskiego oddziału firmy otrzymali maila z zaproszeniem na warszawską Paradę Równości, a w ich służbowym kalendarzu wydarzenie to zostało oznaczone statusem „wymagany” – Pan Adam postanowił zareagować. Odpowiadając na publicznego maila, w kulturalny sposób poinformował pracodawcę, że „zapraszanie swoich pracowników na Paradę Równości nie jest w zakresie działalności biznesowej firmy”, bo pracodawca nie jest partią polityczną a poglądy pracowników powinny być ich indywidualną, prywatną sprawą. Co więcej, mężczyzna w jednej z kolejnych wiadomości bardzo wyraźnie zaznaczył, że szanuje każdą osobę identyfikującą się z ruchem LGBT, a jego sprzeciw dotyczy ideologii i programu politycznego tego ruchu.

Pomimo tego, najpierw zablokowano mu konto mailowe, by ostatecznie zwolnić go z pracy. W wypowiedzeniu umowy o pracę stwierdzono wprost, że przyczyną rozwiązania umowy jest właśnie wypowiedź Pana Adama na temat ruchu LGBT, która „mogła mieć negatywny wpływ na samopoczucie pracowników LGBTQ”, a jego „światopogląd leży w całkowitej sprzeczności z wartościami, jakimi kieruje się Spółka w prowadzeniu biznesu, a także wpływa niekorzystnie na atmosferę w miejscu pracy”.

Dodatkowym argumentem za zwolnieniem Pana Adama był jego udział w dyskusji światopoglądowej na portalu LinkedIn. Gdy prawnicy Instytutu Ordo Iuris zaczęli szczegółową analizę tej sprawy, spodziewaliśmy się, że być może to właśnie w tych dyskusjach padły jakieś ostre i nieakceptowalne słowa, które mogły być istotną przyczyną zwolnienia. Nic takiego nie miało miejsca. Wszystkie dyskusje, w których Pan Adam brał udział były spokojne, rzeczowe i merytoryczne, a jego wypowiedzi nie były dla nikogo obraźliwe czy wykluczające.

Pan Adam zgłosił się do prawników Instytutu Ordo Iuris, bo słyszał wcześniej o sprawie Pana Janusza Komendy i wiedział, że to właśnie nasi adwokaci będą mogli zapewnić mu niezbędne wsparcie prawne. Do warszawskiego sądu pracy trafił przygotowany przez naszych prawników pozew, w którym domagamy się przywrócenia Pana Adama do pracy.

Jednocześnie zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by obronić obecny standard wolności słowa w Polsce, dzięki któremu nadal możemy skutecznie walczyć w sądach w tego typu procesach. W tym momencie polskie prawo wciąż stoi po stronie wolności słowa. Jednak batalia o wolność słowa wkracza w absolutnie decydującą fazę.

Równolegle do zapowiedzi wprowadzenia „mowy nienawiści” do Kodeksu karnego w Polsce, nastąpiło przyspieszenie na forum Unii Europejskiej, która także chce narzucić nam karanie „mowy nienawiści”. W przyszłym tygodniu w Parlamencie Europejskim odbędzie się głosowanie nad projektem, którego celem jest wpisanie „mowy nienawiści” do katalogu przestępstw europejskich. Do wszystkich europarlamentarzystów trafiło już nasze memorandum, w którym zwracamy uwagę europosłów na to, że ściganie niezdefiniowanej „mowy nienawiści” jest nie tylko uderzeniem w wolność słowa ale jest też po prostu kontrskuteczne, bo kraje, które już penalizują „mowę nienawiści”, są ujęte – zarówno w badaniach OBWE, jak i najnowszych badaniach unijnej Agencji Praw Podstawowych – jako te, które mają najwyższe wskaźniki przestępstw motywowanych nienawiścią. Przygotowaliśmy także analizę ideologicznego raportu o „mowie nienawiści”, opublikowanego w listopadzie przez jeden z komitetów Rady Europy.

Wreszcie – kończymy pracę nad publikacją, która będzie doskonałą odpowiedzią na propagandę radykałów, wmawiających Polakom, że sprzeciw wobec zakazania „mowy nienawiści” to popieranie nienawiści. Publikacja w przystępny sposób wytłumaczy, skąd wzięła się koncepcja „mowy nienawiści”. Dla wielu ta publikacja może być przełomowa w zrozumieniu, z czym tak naprawdę mamy do czynienia. Książka ujawnia bowiem jednoznacznie ideologiczne źródła tych cenzorskich idei.

Chcą cenzurować całą Europę!

W przyszłym tygodniu Parlament Europejski zagłosuje w sprawie przyjęcia projektu dotyczącego zwalczania „mowy nienawiści i przestępstw z nienawiści”.

Urzędnicy unijni chcą, by pojęcie „nawoływania do nienawiści i przestępstw z nienawiści” zostało dopisane do katalogu przestępstw unijnych o transgranicznym charakterze – ściganych obowiązkowo w całej Unii Europejskiej. Obecnie do tego „grona” należą: terroryzm, handel ludźmi oraz seksualne wykorzystywanie kobiet i dzieci, nielegalny handel narkotykami, nielegalny handel bronią, pranie brudnych pieniędzy, korupcja, fałszowanie środków płatniczych, przestępczość komputerowa i przestępczość zorganizowana. Teraz do tych poważnych przestępstw ma dołączyć do dziś nigdzie niezdefiniowana i służąca do cenzorowania konserwatystów „mowa nienawiści”.

Jeśli do tego dojdzie – Unia będzie mogła nie tylko nakazać Polsce ściganie „mowy nienawiści” ale także ustanowić w drodze dyrektywy minimalne kary dla jej sprawców. Przyjęcie tego projektu będzie w praktyce oznaczać, że nawet jeśli na poziomie krajowym uda nam się obronić wolność słowa przed zapowiadanym atakiem ze strony rządu – cenzura zostanie nam narzucana odgórnie z Brukseli.

Dlatego przed głosowaniem, do wszystkich europosłów trafiła nasza analiza projektu, w której przestrzegamy europarlamentarzystów przed naiwnym poparciem tej zwodniczej inicjatywy, której realnym efektem będzie otwarcie drzwi do radykalnej cenzury ideologicznej wszystkich mieszkańców państw Unii Europejskiej. Jeśli nasza interwencja nie przyniesie skutku i Parlament Europejski przyjmie projekt, będziemy docierać do członków rządów krajowych państw UE, którzy nadal będą mieli możliwość zablokowania tej groźnej inicjatywy na forum Rady Unii Europejskiej.

 

Źródło: Ordo Iuris

Używamy cookies
Klikając przycisk "OK" wyrażasz zgodę na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystasz tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie danych osobowych pozostawionych w czasie korzystania z serwisu SlonecznyStok.pl.