- Szczegóły
- Autor: Stanisław Bartnik
Nie jestem demokratą i obrzydzeniem napawają mnie wszystkie slogany typu: święto demokracji, władza narodu etc., ale za to z uwagą wsłuchuję się wspoty wyborcze, śledzę bilbordy, ulotki i inne mózgo***y. Dostarczają mi świetnej darmowej rozrywki i jeszcze bardziej utrwalają niechęć do władzy ludowej. Takie hobby. Czego to nie można dowiedzieć się przed wyborami o tych wybrańcach? Z kampanii wiadomo co o sobie myślą, jak wysoko sami siebie oceniają, a przede wszystkim o czym marzą. Starsi pamiętają jeszcze zapewne jak Aleksander Kwaśniewski wymarzył sobie wyższe wykształcenie. Chyba ostatecznie sam w tę bzdurę uwierzył i nawet niezawisły sąd do tej pory raczej nie przekonał go, że jest inaczej. Inni marzą o byciu na przykład ... biednym, ukrywają majątek zamiast się nim szczycić i pomnażać skutecznie. Jeszcze inni marzą, żeby w przypadku zwycięstwa nadal im się chciało coś robić i spełniać jakieś obietnice. Niektórzy marzą podobno, żeby chociaż spamiętać co tam naobiecywali przy różnych okazjach, bo do notowania nie przywykli, a uzbierało się sporo. Jakie w drukowanych i elektronicznych wyborczych naganiaczach kwiatki można znaleźć! Nie pomnę już dokładnie, która z kandydatek w ostatnich wyborach za rzecz ważną, godną zaakcentowania i mającą zapewnić jej przychylność wyborców uznała ... posiadanie dwóch psów, które kocha niezmiernie. Swoją drogą, więcej psów czy kotów jest w naszym mieście? Dlaczego nie ma rejestrów i co za tym idzie opłat i podatków od kotów, chomików, kanarków i rybek? To przecież kolejne miejsca pracy przy liczeniu „tych co skaczą i fruwają”, walka z bezrobociem, a więc realizacja wyborczych obietnic, przy tym rzecz doskonale wpisująca się w unioeuropejską durnotę. Inna, widziana w telewizji gwiazda samorządowa, mówiła coś w stylu: Łódź nigdy nie była tak piękna jak teraz. Kocham tu mieszkać! Kandyduję, bo chcę coś zmienić. Logika i retoryka czysto wyborcza, nieprawdaż?
Wracając na nasze białostockie podwórko. Wpadła mi wczoraj w ręce ulotka Pani Emilii Magdaleny Truskolaskiej, kandydatki na radną (coś tam przy urnie poszło chyba nie tak) i tam czarno na białym stoi „Prezes Stowarzyszenia Sport Na Zdrowie”. Trochę w lokalnym sporcie działam, a urzędujący jeszcze Pan Prezydent dodatkowo uwrażliwił mnie ostatnio (przy okazji bardzo dziękuję) i wyczulił na niektóre sprawy, więc postanowiłem o Stowarzyszeniu rzeczonym poczytać. Internetowe wyszukiwarki tym razem sobie nie poradziły, więc kieruję się na stronę Krajowego Rejestru Sądowego. Tu coś jest .... ale to nie stowarzyszenie a Fundacja „Sport na zdrowie” w dodatku z siedzibą w Sopocie, a w Zarządzie jakoś dziwnie brak Pani Prezes Truskolaskiej. Myśli jak błyskawice przelatywały mi przez głowę. Czyżby to było stowarzyszenie zwykłe, nierejestrowe? Możliwe. Wykaz takowych prowadzi i je nadzoruje Prezydent Miasta lub Starosta Powiatu. Dzwonię więc do właściwych, jakże zapracowanych departamentów i znów skucha! Nie ma w naszym mieście ani powiecie czegoś takiego, czego Prezesem jest Pani Emilia Truskolaska. Czy Stowarzyszenie Sport Na Zdrowie istnieje? Jeśli tak, to gdzie? Od kiedy? Co robi i czemu służy? Jakie cele realizuje? Z czego się utrzymuje? Kto, oprócz Pani Prezes, go powołał?Nie ma nawet kogo zapytać. Nie ma siedziby, strony internetowej, adresu e-mail, telefonu. Jest tylko ulotka wyborcza. Pytam więc tu, tak tylko – retorycznie.
Ech, wybory, wybory. Fajna sprawa. Jeszcze zapewne kilka tygodni liczenia głosów po II turze, pół roku powyborczego cyrku i … naprawdę zacznie mi ich brakować.
Jarosław Galej
- Szczegóły
- Autor: Stanisław Bartnik
Przed nami ważny wybór. Truskolaski czy Dobrzyński? Czy stawiamy na bezrobocie, biedę i hegemonię obcych sieci handlowych? Czy jesteśmy gotowi udźwignąć spłatę narobionego zadłużenia? Czy stać nas podwyżkę podatku od nieruchomości i za wieczyste użytkowanie? Czy chcemy dalej godzić się na niszczenie rodzimych firm i strukturalne bezrobocie?
Myślę, że potrzebujemy zmiany. Obecna arogancja władzy i szkodliwe gospodarczo decyzje zrodziły się z naszej bierności i bezczynności. To nieprawda, że nie mamy nic do powiedzenia i że nasz głos w wyborach nic nie znaczy. Żeby Białystok mógł się zmienić, musimy zmienić się sami i przyjąć odpowiedzialność za naszą przyszłość i wyrazić to na wyborach.
Białystok jest modelowym przykładem realizacji niemieckiej doktryny tworzenia gospodarki niekonkurencyjnej i uzupełniającej strukturę gospodarczą hegemona. Polacy są dumnym i innowacyjnym narodem jednak robi się bardzo dużo by aktywność gospodarczą dławić biurokracją oraz destrukcyjną polityką samorządową.
Znakomitych przykładów dostarcza Białystok. Mimo wtłaczania setek milionów unijnych pieniędzy, mimo inwestycji winfrastrukturę drogową, paradoksalnie nastąpił regres i pogorszenie sytuacji gospodarczej objawiające się bodaj najwyższym w kraju bezrobociem. Gdyby nie powszechna emigracja zarobkowa, bezrobocie z pewnością sięgnęłoby 20%. Dlaczego?
Obecna władza realizuje szkodliwą politykę gospodarczą. Zamiast wspierać lokalną przedsiębiorczość i kooperować z firmami w rozwoju miasta i regionu, realizuje interesy obcego kapitału, który za rządów Tadeusza Truskolaskiego zdominował białostocki handel prowadząc do upadku wielu firm handlowych i usługowych. Obce sieci przejęły dystrybucję towarów eliminując lub marginalizując część rodzimych firm produkcyjnych. (Przykład: czytaj o białostockim Drzymale – producencie bez kanałów dystrybucji).
Figa zamiast VAT-u
Taka polityka to nie tylko zniszczenie firm, ale niebezpieczne straty podatkowe. Dobrym przykładem jest tutaj sprawa TAX FREE. Obce sieci przejęły klientów zagranicznych: Białorusinów, Rosjan, Litwinów itd. Wskutek tego wykluczony z nurtu dystrybucji białostocki Drzymała (i wiele innych podobnych firm produkcyjnych) w większości nie sprzedaje swoich produktów dystrybutorom, nie osiąga oczekiwanego przychodu, więc nie płaci podatku VAT, nie płaci też podatku dochodowego.
Hipermarkety często omijają lokalnych i regionalnych producentów ściągając na białostocki rynek towar od siebie (z zagranicy) wewnątrzwspólnotowym nabyciem (zakup jest dokonywany w cenach netto bez VAT). Podatek VAT na chwilę jest naliczany, ale po sprzedaży na TAX FREE, później w całości zwracany klientom ze Wschodu. Wskutek takich praktyk, odbywających się w granicach prawa, fiskus nie ma ani złotówki przychodu podatkowego. Nie pożywi się też podatkiem PIT i CIT (przynajmniej na razie) bo funkcjonuje tzw. optymalizacja podatkowa.
Bluzka z Bangladeszu czy bluzka z "Egeny"?
Chyba wszyscy znamy sprawę sprzedaży w galeriach handlowych odzieży wyprodukowanej m.in. w Bangladeszu w trybie pracy półniewolniczej, Odzież takiego pochodzenia jest sygnowana znanymi galeriowymi "markami". W Białymstoku uszycie identycznej bluzki (często z polskiego materiału) kosztuje z materiałem i innymi wydatkami szacunkowo 8-12 dolarów a w Bangladeszu 2-4 dolary. Przysłowiowe bangladeszowe bluzki sprzedają się później jako "markowe" w galerii np. po 100 dolarów (stąd m.in. możliwe przeceny do 70 czy 80%). Polska, białostocka bluzka z "Egeny" ("Egena" to jedna z przykładowych białostockich produkcyjnych firm krawieckich) choć lepsza, wskutek dyskryminacji nie ma szans sprzedać się w galerii. Z przymusu sprzedaje się głównie na bazarze szacunkowo po 20-25 dolarów. Ale to "Egena", tu w Białymstoku, płaci ZUS, płaci podatek dochodowy i podatek VAT.
Powyższe to drobny wycinek skutków wadliwej polityki gospodarczej, który moim zdaniem, wystarczająco tłumaczy dlaczego maleją dochody podatkowe, dlaczego rośnie bezrobocie i dlaczego w przypadku dalszej wojny z przedsiębiorczością grozi nam podwyżka podatku od nieruchomości i za wieczyste użytkowanie.
Stanisław Bartnik
- Szczegóły
- Autor: Stanisław Bartnik
Pan Stanisław Bartnik, napisał na stronie slonecznystok.pl (w kontekście przyznawania dotacji przez białostocki magistrat) kilka ciepłych słów pod moim adresem: „Przykładem może być twórca szkółki szachowej odnoszącej sukcesy w regionie i kraju, mającej niekwestionowaną pozycję i wnoszącej ogromny wkład w rozwój najmłodszych” i niejako wywołał mnie do tablicy. Poczułem się więc zobowiązany do przybliżenia zainteresowanym kilku faktów.
To prawda, jestem pomysłodawcą i założycielem Szkółki Szachowej w Białymstoku. Owszem, zdarzyło się kilka sukcesów z tytułem Mistrzyni Polski 6-letniej Julci na czele. Sporo dobrego udało się zrobić w ciągu zaledwie 2 lat działalności. W kwietniu br. pełni optymizmu rodzice młodych szachistów powołali do życia Stowarzyszenie licząc, nie ma co ukrywać, na pozyskanie publicznych środków i pomoc w kontynuowaniu tak dobrze rokującej działalności. W imieniu Stowarzyszenia złożyłem w wydziale sportu UM wniosek o kwotę 12 290,51 zł na wsparcie działalności Szkółki Szachowej w ciągu 6. miesięcy (od lipca do grudnia 2014). To suma niezbyt wygórowana. Na wsparcie i upowszechnianie kultury fizycznej miasto przeznaczyło w tym okresie 2,3 mln. złotych. Jakież było nasze zdziwienie, gdy wreszcie doczekaliśmy się rozstrzygnięcia konkursu i przeczytaliśmy, iż przyznano nam kwotę 1000 zł. JEDEN TYSIĄC ZŁOTYCH nie pozwoliłby nam nawet na opłacenie jednomiesięcznego czynszu za wynajem sal szkoleniowych. Decyzję podpisaną osobiście przez Wielce Czcigodnego Pana Prezydenta Tadeusza Truskolaskiego część członków naszego Stowarzyszenia uznała za żart,część za oczywistą pomyłkę pisarską. Doceniając powagę prezydenckiego urzędu osobiście skłaniałem się raczej ku tej drugiej możliwości. Wystosowałem do Pana Prezydenta pismo zapytując wprost, czy aby nie chodzi Mu o kwotę 10 000 złotych. Pomyłka może się zdarzyć każdemu, tym bardziej że w pisemnym rozstrzygnięciu konkursu wkradł się dodatkowo błąd w nazwisku jednego z członków zarządu naszego Stowarzyszenia. Niestety, kwota dotacji okazała się prawidłowa. Postanowiliśmy pieniędzy nie przyjąć. Przeważył głównie rachunek ekonomiczny, gdyż koszt biurokratycznej obsługi przedsięwzięcia, modyfikacji wniosku, harmonogramu i kosztorysu a następnie rozliczenia poniesionych wydatków przewyższyłby kwotę dotacji. Nasza działalność, ambitne plany, lokalne, regionalne i ogólnopolskie sukcesy naszych podopiecznych nie spotkały się jak widać z uznaniem władz. Dziwi nieco fakt że inni, nie mający na co dzień wiele do czynienia ze sportem otrzymali wyższe wsparcie. Kwotą 2000 zł dofinansowano na przykład organizowany przez Radio Orthodoxia Halowy Turniej Piłki Nożnej Bractw Parafialnych. Impreza to niewątpliwie pożyteczna i godna wsparcia ale … znaj proporcjum Mocium Panie. Nie tylko o pieniądze w tym wszystkim jednak chodzi. Pan Prezydent, z sobie tylko wiadomych powodów, nie raczył zauważyć naszej małej Mistrzyni Polski, awansu dwóch 8-letnich białostockich szachistek na Mistrzostwa Świata rozgrywanych w tym roku w Durban (RPA) i jeszcze kilkunastu innych sukcesów. Trochę to dziwi, bo na stronie internetowej Urzędu Miasta nie brakuje przecież takich wpisów:
Z najlepszymi białostockimi pingpongistami spotkał się w piątek 31 października prezydent miasta Tadeusz Truskolaski Prezydent Tadeusz Truskolaski pogratulował sportowcom tych osiągnięć podczas spotkania w Pałacyku Gościnnym. Zawodnicy otrzymali ufundowane przez prezydenta nagrody finansowe, a także pamiątkowe dyplomy. |
Trudno, przeżyjemy i nadal będziemy szkolić najmłodszych szachistów, pielęgnować ich piękną życiową pasję, wpajać najbardziej zdrowe zasady fair-play. Bez ustanku będziemy, najlepiej jak się tylko da, reprezentować nasze miasto i region na arenie ogólnopolskiej i dalej. Nie spoczniemy. Na szczęście mamy wielu przyjaciół tu na ziemi, nie tam w wysokich urzędach. Niedawno jeden z podlaskich przedsiębiorców przekazał na konto Szkółki Szachowej darowiznę w kwocie kilkukrotnie wyższej niż ta zaproponowana przez nieubogi przecież UM. Raz jeszcze dziękuję darczyńcy i zapewniam iż ani złotówka nie zostanie zmarnowana.
Proszę nie skojarzyć tych kilku słów moich wynurzeń ze zbliżającymi się wyborami samorządowymi. Szkółka Szachowa jest zdecydowanie apolityczna! Nie popieramy żadnego kandydata, żadnej partii, żadnych polityków. Nie próbujemy nic ugrać, nie chcemy nikomu pomóc i nikomu zaszkodzić. Chcemy tylko robić swoje. Podjęliśmy się poważnego zadania. Chcemy być poważnie traktowani.
Jarosław Galej
- Szczegóły
- Autor: Stanisław Bartnik
Kandyduje do Rady Miasta w okręgu nr 4. Osiedla: Zielone Wzgórza, Starosielce, Słoneczny Stok, Leśna Dolina, Osiedle Młodych.
Jest najprawdopodobniej jedynym kandydatem, który zamierza przeznaczyć uposażenie radnego na wspieranie tworzenia nowych firm w Białymstoku. Proponuje zorganizowanie konkursu na biznesplan początkującego przedsiębiorcy. Deklaruje wsparcie w postaci dofinansowania składek ZUS.
Białostocka rzeczywistość widziana oczami przedsiębiorcy
Marek Pietrow: Jako przedsiębiorca wiem, jak ciężko jest przebić się na rynku, borykając się ze stale rosnącymi obciążeniami biurokratycznymi i finansowymi.
Przeznaczając dietę na wsparcie tworzenia nowych firm liczę, że mój pomysł znajdzie zwolenników wśród innych radnych, zainicjuje nowy trend myślenia o przedsiębiorczości i da impuls do nowego spojrzenia na rodzimą gospodarkę.
Większość kandydatów startujących w wyborach nie ma żadnego pomysłu na gospodarkę, przedstawia puste hasła wyborcze, licytując się, który z nich lepiej rozwinie nasz region pod względem ekonomicznym.
Musimy sobie wszyscy w końcu uświadomić, że przedsiębiorczość jest w nas samych, a praca sama się obroni. Nasze społeczeństwo jest wystarczająco kreatywne, wykształcone i pracowite aby osiągać założone cele. Na początek należy nie blokować działalności gospodarczej barierami biurokratycznymi i fiskalnymi. Dławienie przedsiębiorczości absurdalnymi przepisami, np. niedawno zaostrzono przepisy ustawy o GIOŚ, która nakłada na przedsiębiorców obowiązek m.in. sporządzania raportów o składzie materiałowym, wadze netto, brutto wprowadzanych produktów, wadze i strukturze materiałowej opakowań, raportowania o ilości, wadze o rodzaju zebranego sprzętu.
Tworzenie absurdalnych przepisów i mnożenie stanowisk administracyjnych pochłania znaczną część naszego kapitału, przez co jesteśmy mniej konkurencyjni wobec bogatych zagranicznych korporacji. Nowy samorząd musi zauważyć te problemy i poprzez umiejętną interwencję zadbać o zrównoważony rozwój. Warto wprowadzić zmiany bo rodzima przedsiębiorczość to realne wpływy podatkowe, miejsca pracy i ekonomiczne wzmocnienie społeczności.
W mojej ocenie nowy samorząd powinien unikać nierentownych inwestycji oraz decyzji przyczyniających się do pogarszania sytuacji rodzimej przedsiębiorczości (np. obecne bezkrytyczne preferowanie obcych sieci handlowych).
Marek Pietrow
- Szczegóły
- Autor: Stanisław Bartnik
W lipcu 2014 r. skierowałem do białostockiej Prokuratury Apelacyjnej następujący wniosek:
W związku z otrzymywanymi zgłoszeniami, że białostoccy funkcjonariusze publiczni (w tym co najmniej jeden prokurator) przy zakupie usług budowlanych unikają zapłaty podatku VAT i podatku dochodowego, nakłaniając wykonawców robót do niefakturowania realizowanych usług, uprzejmie proszę o poinformowanie drogą służbową wszystkich podległych prokuratorów o obowiązkach ciążących na funkcjonariuszach publicznych, w tym o niedopuszczalności ww. zachowań polegających na kupowaniu towarów i usług bez dokumentowania i bez zapłaty należnych podatków.
Niestety prokurator wciąż nie poprosił o fakturę. Wolał na lewo, bez kwitu, bo taniej bez VAT i podatku dochodowego.
Bez reformy państwa i odsunięcia od władzy postnomenklaturowych sitw niepodległa Polska nie przetrwa. Standardy PRL-u zżerają naszą rzeczywistość polityczną i gospodarczą. Kwitnie korupcja. Przenika niemal wszystkie dziedziny życia. Naszym życiem rządzą wyrosłe z PRL grupy stawiające prywatne interesy ponad dobrem państwowym i społecznym. Traktujące państwo jako żerowisko i narzędzie realizacji celów biznesowych i politycznych.
Stanisław Bartnik
- Szczegóły
- Autor: Stanisław Bartnik
Wejścia na stronę dokonano za pośrednictwem polskiego operatora Internetia. Jest to możliwe np. wskutek udostępnienia lokalnego komputera korzystającego z usług tej firmy lub ewentualnego włamania do komputera takiego użytkownika.
Internetowy "gość" przeszukiwał stronę SlonecznyStok.pl wpisując frazy w języku hebrajskim!
הרצאה
המאה הקודמת
יושר פנימי מול גילוי
התנגדות לעולם הישן ו
הציוניהלאומי
יכולה לשאת את הטקס ש
To zastanawiające, bo nie posługujemy się tym językiem w publikacjach, nie mamy nawet oprogramowania by tworzyć teksty po hebrajsku.
To już drugie nietypowe "odwiedziny". Całkiem niedawno strona była przeszukiwana na frazy w rodzaju "precz z żydami".
Podejrzewam, że "odwiedziny" mogą mieć związek z publikacjami:
http://slonecznystok.pl/historia/dwudziestolecie/item/1178-bronmy-sie-przed-manipulacja-i-zaklamywaniem-historii.html
http://slonecznystok.pl/polityka-53/kraj/item/1198-antypolska-propaganda-za-nasze-pieniadze.html
http://slonecznystok.pl/historia/dwudziestolecie/item/1203-janusz-jedrzejewicz-filozofia-zycia-panstwowego.html
http://slonecznystok.pl/polityka-53/kraj/item/1156-tylko-wipler-i-szarama-w-obronie-polskiego-interesu.html
Nasza wspólna historia jest bardzo bolesna. Naznaczona zdradą i zbrodniami komunistycznymi. Jednak doświadczenie czasu totalitaryzmu powinno służyć przebaczeniu, pojednaniu, szacunkowi dla Polski i Polaków, uznaniu naszego prawa do wolnej niepodległej Rzeczypospolitej.
Uprawianie kłamliwej polityki historycznej, stawianie agresywnych niesprawiedliwych żądań finansowych, nawoływanie do nienawiści kampaniami oskarżeń o "faszyzm" jest przejawem ideologicznej agresji, która nie może być aprobowana i oczywiście niweczy dzieło pojednania.
Stanisław Bartnik
- Szczegóły
- Autor: Stanisław Bartnik
Nowe władze Białegostoku powinny ograniczać niepotrzebne i nieproduktywne wydatki. W mojej ocenie całkowicie zbędna jest straż miejska – służba niedająca żadnych realnych pożytków a generująca jedynie koszty. W pojęciu społecznym kojarząca się głównie z nękaniem emerytek sprzedających pietruszkę czy polowaniem na kierowców.
Narastającym problemem miasta jest przestępczość rodząca się z biedy, bezrobocia i koncentracji najuboższej ludności w miejscach typu Barszczańska. W tak trudnym środowisku za bezpieczeństwo może skutecznie odpowiadać jedynie policja.
W dobie palących potrzeb o wiele ważniejszych niż posady w straży miejskiej (np. drastyczny brak miejsc w przedszkolach, przeładowane szkoły, nauka pierwszoklasistów na zmiany!) w pełni uzasadnione jest zlikwidowanie tej służby i przekierowanie środków finansowych na wydatki wartościowe dla mieszkańców.
Osoby mające związki z obecną władzą "ostrzegały" mnie żeby absolutnie nie podnosić postulatu likwidacji straży miejskiej, ponieważ mogą mnie spotkać rzekomo srogie konsekwencje – w retorsji za krytykę nie otrzymam żadnej dotacji od władzy.
Nie obawiam się jednak takich pogróżek. Dotacji od miasta nie otrzymywałem i nie otrzymuję, więc ludzie władzy nie są w stanie wywierać wpływu tego rodzaju sugestiami.
Zobacz jakie auto ma białostocka straż miejska >>
- Szczegóły
Jak co roku, obchodzimy rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego.
Słusznie! Pamięć poległych i tych co przeżyli warta jest najwyższych honorów i szacunku następnych pokoleń. To lekcja historii, rzadka okazja, aby opowiedzieć dzieciom cokolwiek o naszejhistorii i wzbudzić w nich choć krztę poczucia narodowej dumy. Dziś przed pomnikiem poświęconym Żołnierzom Armii Krajowej uczestniczyłem jednak w czymś, co w moim odczuciu z pewnością nie było spotkaniem ludzi, którzy dobrowolnie przyszli tam oddać hołd i zachować pamięć. Między „zaproszonymi gośćmi” a mieszkańcami miasta pojawiła się stalowa bariera, wokół mnóstwo radiowozów policji i staży miejskiej. Szacowni zaproszeni na trybunce, przykrytej brezentowym dachem, w najbliższym sąsiedztwie pomnika prężyli się przed obiektywami kamer i aparatów fotograficznych. Pozostali, w tym dość liczne rodziny z małymi dziećmi, stłoczeni w bezpiecznej odległości, aby nie przeszkadzali. Najdalej ci, w zasadzie zbędni: „kibole”, narodowcy, młodzież ubrana w czarne koszulki z orłem na piersi i z flagami w dłoniach. Najbardziej niepożądani, w żółto-czerwonych barwach, zostali przez policję po prostu przepędzeni, niektórzy zatrzymani.
Kogo tam, wśród oficjeli nie było!? Przedstawiciele Prezydenta Miasta, przeróżnych szkodliwych departamentów, Starosty, Urzędu Wojewódzkiego, wojska, harcerzy (ZHP), nawet … pracownicy Lasów Państwowych. Na szczęście, znalazło się kilka miejsc dla umundurowanych staruszków, być może uczestników tamtych wydarzeń. Wszyscy w pięknym szyku, każdy z przydzielonym krzesełkiem pod szczelnym daszkiem (a co jakby zaczęło padać?). Krzesełka okazały się niestety powodem małego zamieszania. Nie ustalono wyraźnie, kiedy siedzieć a kiedy stać wypada i miotali się okropnie szacowni zaproszeni. Później złożyli wieńce Powstańcom, ci „najważniejsi” oczywiście wyczytywani przez spikera, po nazwiskach, głośno i wyraźnie, aby wyborcy usłyszeli, którzy to patrioci. Kto wie, może przypomni się jakie nazwisko już wkrótce, przy urnie wyborczej. Były salwy honorowe, apel poległych, kompania reprezentacyjna, orkiestra, poczty sztandarowe, kapelan Kościoła Rzymskiego i Cerkwi Prawosławnej. Pełna pompa! O co więc chodzi? Czego się czepiam?
Trzy miesiące temu – 25 maja, dokładnie wtedy (przypadek?), kiedy na wieczne męki diabli zabrali Jaruzelskiego, obchodziliśmy 66. rocznicę zamordowania w UB-eckim więzieniu rotmistrza Pileckiego, bohatera o którym nawet dziś, w rzekomo wolnej Polsce, nie mówi się w szkołach. To przecież także uczestnik Powstania Warszawskiego, jednak pozbawiony życia nie przez wroga zewnętrznego, a oddanych bez reszty Moskwie protoplastów „resortowych dzieci”. Wtedy też miała miejsce uroczystość patriotyczna, ale jakże inna niż ta dzisiejsza. Spontaniczna, przepełniona zadumą i modlitwą, bez barierek, namiotów, krzesełek i kampanii wyborczej. Przemaszerowaliśmy w świetle pochodni sprzed kina TON pod pomnik żołnierzy AK. Tam odśpiewaliśmy hymn, później pieśń Bogurodzica. Setki młodych gardeł „wstrętnych zwyrodnialców”: „kiboli”, „faszystów” i narodowców wielokrotnie wykrzyczały: „Cześć i chwała Rotmistrzowi, cześć i chwała bohaterom!” Nikogo, nikogo spośród dziś tak licznie zaproszonych i przybyłych VIP-ów wtedy nie było! Przecież musieli wiedzieć, sami wydali wszak pozwolenie na tamto zgromadzenie. Ich patriotyzm jest aż tak świeży, czy nie bardzo wiadomo, jakie to wydarzenia i postaci czcić należy, a jakich nie? A może właśnie wiadomo doskonale!?
Wreszcie nie wytrzymałem i po uroczystości, gdy szacowni goście zaczęli się czule obściskiwać, obcałowywać i wreszcie rozchodzić, podszedłem do księdza kapelana w randze komandora (nazwiska nie pomnę) i bez zbędnych wstępów wypaliłem:
– Gdzie ksiądz był w maju, gdy czciliśmy tu pamięć Rotmistrza Pileckiego i innych pomordowanych?
– (po chwili konsternacji) Nie byłem zaproszony.
– Ja też nie, ani dziś ani wtedy.
– Przepraszam, źle się wyraziłem, to kwestia braku informacji.
Nic dziwnego, gdy się czyta wyłącznie Tygodnik Powszechny, Wyborczą i Newsweek’a.
Szczęść Boże!
Jarosław Galej
- Szczegóły
- Autor: Stanisław Bartnik
Białostoczenie prawa (białostoczyć prawo) – naruszanie, łamanie lub otwarte bojkotowanie zasad konstytucyjnych i obowiązujących przepisów prawa przez funkcjonariuszy publicznych. Negowanie standardów praworządności, przedkładanie interesu korporacyjnego, interesu grup wywodzących się z nomenklatury komunistycznej ponad dobro społeczne i państwowe. Upolitycznienie urzędu i poddawanie się wpływom medialnych grup nacisku forsujących antypaństwowe i antyspołeczne cele i ideologie. Wydawanie orzeczeń i postanowień rażąco sprzecznych z prawem i dobrem publicznym. Sprzeniewierzanie autorytetu urzędu, naruszanie norm etycznych poprzez różnicowanie stosowania prawa wobec szeregowych obywateli i osób uprzywilejowanych.