Niebawem ukaże się nowa książka dra Marka Czarniawskiego pt. Stronnictwo Narodowe w województwie białostockim

Autor dotarł do wielu dotychczas nieznanych źródeł. Zebrał i usystematyzował materiały ilustrujące obraz przedwojennej podlaskiej wsi w wymiarze społeczno-gospodarczym i politycznym.

W publikacji wiele miejsca poświęcił działalności Stronnictwa Narodowego oraz zagadnieniom gospodarczym, m.in. szkodliwemu dla interesu społecznego i państwowego monopolowi żydowskiego handlu.

Lektura książki potwierdza zasadę, że historia lubi się powtarzać. W międzywojniu żydowski handel w Polsce był kredytowany i wspierany przez działającego w USA żydowskiego finansistę Feliksa Warburga.

Dziś stara UE finansuje ekspansję swoich sieci handlowych na polskim rynku. W przypadku Białegostoku bierność samorządu (czy wręcz wspieranie obcych interesów) doprowadziło do zmonopolizowania handlu detalicznego przez obcy kapitał. Efekt? Pozbawienie lokalnych producentów kanałów dystrybucji, drożyzna żywności, brak dochodów podatkowych, brak normalnych miejsc pracy, emigracja zarobkowa, narastające zadłużenie samorządu.

Poniżej fragment książki.

Polska lat 30-tych. 7-milionowe bezrobocie (oficjalne pół miliona). Szalejący kryzys szczególnie uderzył w polską wieś. Rolnictwo boryka się z olbrzymimi problemami, ceny produktów rolnych utrzymują się na stałym poziomie, jednocześnie spada popyt na nie. Tymczasem rosną obciążenia podatkowe a władza nie waha się wysyłać do gospodarstw chłopskich sekwestratorów nawet gdy dług wynosi 50 gr. Dopiero w 1934 roku umorzono chłopom niskie długi do wysokości 2 zł. Trwa scalanie gruntów, oczywiście na koszt beneficjentów.

Chłop musi w celu zapłaty zobowiązań zadłużać się. Tymczasem nie istnieją instytucje kredytowe zainteresowane udzielaniem pożyczek drobnym rolnikom. Chłop udaje się do najbliższego miasteczka do lichwiarza. Nie jest ustawowo uregulowana kwestia odsetek, które wierzyciel może naliczać uznaniowo. Oprocentowanie lichwiarskich kredytów udzielonych na 2 lata wynosi nawet 1000 procent. Dopiero w 1934 roku wprowadzona zostaje 4-letnia karencja na zobowiązania chłopskie. Należności zostały rozłożone na półroczne raty. Pierwszą ratę zaległych zobowiązań chłop będzie musiał oddać w listopadzie 1938 roku. Taka rata wynosić może nawet kilkaset złotych.

Wieś polska jest przeludniona. W latach 30-w dorosłe życie wchodzą roczniki baby-boom, jaki rozpoczął się po reformie rolnej 1906 roku. Chłopska rodzina składa się często z dziadków, rodziców i 6-ciorga do 8-miorga rodzeństwa. Tylu „gąb” nie może wykarmić kilkuhektarowe gospodarstwo. Tymczasem istnieje obowiązek ustawowy zaopatrzenia dzieci wchodzących w dorosłość i zawierających związki małżeńskie. Nie ma możliwości odpływu nadmiaru ludności wiejskiej do miast. Uniemożliwia to ustawa o „łazikowaniu”. Za samowolny wyjazd np. z Hajnówki do Warszawy grozi kara grzywny i odstawienie do miejsca zamieszkania.

Okoliczne miasteczka to w istocie żydowskie sztetle, gdzie handel i rzemiosło opanowane jest przez „naszych najmilszych” (eufemistyczne określenie Żydów przed wojną). Nie ma też możliwości kształcenia młodzieży wiejskiej.

Reforma Janusza Jędrzejewicza z 1932 roku uniemożliwia praktycznie zdobywanie dzieciom ze wsi wykształcenia średniego i matury. Nawet białostockie Kuratorium Okręgu szkolnego zostało zlikwidowane i przeniesione do Warszawy. Rodzice nie mają możliwości poskarżyć się na komunizujących nauczycieli i urzędników inspektoratów szkolnych.

W tej sytuacji pozostaje nadmiarowi ludności wiejskiej konkurencja z Żydami. Wybucha „wojna o stragan” i wojna o warsztat kupiecki. Na teren województw wschodnich zaczynają przybywać chrześcijańscy kupcy z poznańskiego.

Sytuację pogarsza fakt przyjęcia przez Polskę 700 tysięcy Żydów uchodźców z państw o ustroju faszystowskim – Niemiec, Rumunii, Słowacji.

Tymczasem handel żydowski rozwija się dzięki bezprocentowemu kredytowi. Każdy żydowski kupiec w Bielsku, Brańsku, Ciechanowcu, ma dostęp do gotówki i weksla. Staje się tak dzięki dolarom płynącym z USA za pośrednictwem Komitetu Pomocy Żydom w Europie tzw. Jointu. Na czele komitetu stoi żydowski finansista Feliks Warburg, który jest już u kresu życia. Kupiectwo żydowskie jest zaniepokojone czy spadkobiercy Warburga zechcą kontynuować pomoc.

W październiku 1936 przybyli do Czyżewa poseł Joszua Gotlieb i Mark Turkow współpracownicy pisma „Der Moment”. 26 października 1936 („Der Moment” 1936, nr 244) w tym czasopiśmie ukazał się artykuł: „Na jarmarku w żydowskim miasteczku. Jak endeki terroryzują i szantażują Żydów. Od naszego wysłannika Marka Turkowa obrazek z Czyżewa”.

W następnym roku latem 1937 roku Żydzi wszczynają energiczną akcję przeciwko pikietującym ich sklepy Polakom ze Stronnictwa Narodowego. 20 września 1937 Warburg umiera.

Obradująca w Warszawie w dniach 16-17 października 1937 Rada Naczelna Związków Kupiectwa Żydowskiego w Polsce zwróciła się do wszystkich miarodajnych czynników o położenie kresu akcji bojkotu handlu. Wezwała też ogół kupiectwa żydowskiego do „wytrwania na posterunku, do nieugiętego przeciwstawienia się antysemickiej akcji, stwierdziła iż kupiec żydowski tworzyć będzie „najtańszy i najkorzystniejszy aparat rozdzielczy, wbrew wszelkim zakusom na budżet konsumencki w Polsce”. („Nasz Przegląd” 1937, nr 296, s. 2)

Jak zauważamy warsztat i stragan żydowski nie był indywidualnym miejscem utrzymania, a według tego gremium i tegoż czasopisma „posterunkiem”. Żydowski rzemieślnik i handlarz z Brańska, Siemiatycz, Ciechanowca to nie suwerennie działająca osoba podejmująca indywidualną decyzję, iż będzie utrzymywać się z wypieku bułek czy sprzedaży bławatów. Żydowski piekarz z Ciechanowca i żydowski sprzedawca tkanin z Brańska to nietykalni funkcjonariusze „aparatu rozdzielczego” tkwiący na powierzonym im przez kahał posterunku pomiędzy Bugiem a Narwią. Pozyskujący wpływy z „budżetu konsumenckiego tubylczej ludności pomieszkującej przypadkowo nad Nurcem. Polski chłop to według logiki owego czasopisma i owej rady jedynie konsument bez własnej podmiotowości, dysponent skromnego budżetu.

Jednak trzeba to przyznać, towar w sklepie żydowskim był tańszy i lepszej jakości niż w sklepie chrześcijańskim. Wpływ miało na to opanowanie handlu hurtowego przez Żydów. Chrześcijański detalista kupiec zaopatrywał się w żydowskiej hurtowni w Bielsku czy Białymstoku. Żydowski kupiec sprzedawał towar o kilka groszy taniej od chrześcijańskiego sąsiada, gdyż towar nabył w tej samej hurtowni na preferencyjnych warunkach.

------------------------------------

Używamy cookies
Klikając przycisk "OK" wyrażasz zgodę na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystasz tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie danych osobowych pozostawionych w czasie korzystania z serwisu SlonecznyStok.pl.