Ordo Iuris zrelacjonowało działania prawne w obronie rodzin i dzieci.

Kilka miesięcy temu pisaliśmy o przejmującej sprawie sześcioosobowej rodziny z Grójca, która spędziła Święta Bożego Narodzenia razem tylko dlatego, że sąd uwzględnił wniosek o urlopowanie czwórki rodzeństwa w wieku od 4 do 8 lat. Dziś ta sprawa znalazła swój szczęśliwy finał! Dzieci po ponad rocznej rozłące wróciły na stałe do swojego rodzinnego domu. To zasługa determinacji rodziców, profesjonalizmu naszych prawników oraz wsparcia ze strony Darczyńców i Przyjaciół Ordo Iuris!

Dzisiaj chciałabym podzielić się z Państwem kilkoma historiami spraw zwieńczonych naszym wspólnym sukcesem. Bo, działając razem, przywracamy wielu rodzinom nadzieję na normalność i podajemy im rękę w czasie największej próby i wyzwania.

Podobnie jak w wielu innych sprawach, przyczyną kłopotów rodziny były bezpodstawne oskarżenia nauczycieli. To z tego powodu dzieci zostały zabrane z domu, a rodzice przez miesiące musieli... dowodzić swej niewinności. Pomimo rozłąki, wszyscy starali się podtrzymać więzi rodzinne. Rodzice odwiedzali czwórkę maluchów w każdej wolnej chwili. Nie powstrzymały ich przed tym trudności związane ze znaczną odległością pomiędzy domem a placówkami, do których trafiły dzieci, brak własnego auta oraz dodatkowe koszty związane z podróżą. Dzieci podczas odwiedzin rodziców okazywały im przywiązanie, wyrażały tęsknotę oraz pytały o to, kiedy będą mogły w końcu wrócić do domu. Tymczasem sąd przez ponad rok nie wyznaczał nawet terminu pierwszej rozprawy!

Włączając się do sprawy, szybko zasypaliśmy sąd dowodami zaprzeczającymi zarzutom. Wskazaliśmy, że pedagodzy z nowych placówek dzieci pozytywnie oceniają rodziców. Podkreśliliśmy, że rodzice rozpoczęli terapię psychologiczną oraz na swój wniosek nawiązali współpracę z asystentem rodziny. Nasze działania doprowadziły do dwukrotnego urlopowania dzieci do domu, a następnie do stwierdzenia przez sąd braku podstaw do odebrania dzieci.

To jednak nie koniec epopei krzywd. Chociaż sąd uznał, że nie należy dzieci odbierać, to nie uchylił wcześniejszego postanowienia o umieszczeniu czwórki dzieci w pieczy zastępczej. W rezultacie rodzeństwo było skazane na przebywanie w placówce jeszcze przez kolejny miesiąc. Sytuację, w jakiej znalazły się dzieci, można porównać do uniewinnienia oskarżonego przez sąd i jednocześnie braku uchylenia wobec niego aresztu. Tylko w tym przypadku mieliśmy do czynienia ze stęsknionymi dziećmi, które nic złego nie zrobiły! Dopiero nasze kolejne ponaglenie spowodowało, że sąd w końcu pozwolił rodzeństwu wrócić do domu.

Na przykładzie tej jednej sprawy widać, jak bardzo potrzebne jest nasze wsparcie. Gąszcz procedur, złośliwość urzędników, błędy sędziów – to wszystko zbyt wiele dla zwykłej, wielodzietnej rodziny. Dopiero zespół doświadczonych prawników mógł doprowadzić sprawę do szczęśliwego końca i zminimalizować szkody psychiczne dla dzieci oraz cierpienia pełnych poczucia bezsilności wobec systemu rodziców.


W ostatnim czasie pomogliśmy też rodzicom spod Świdnika. Kłopoty rodziny zaczęły się, gdy nastoletnia córka przygotowała fotomontaż zdjęć uczniów ze swojej klasy, co nie spodobało się jej kolegom i koleżankom. Choć nastolatka zrozumiała, że jej postępowanie było niewłaściwe, to inni uczniowie zaczęli się z niej wyśmiewać, co negatywnie odbiło się na jej stanie psychicznym oraz wynikach w nauce. Szkoła skierowała nastolatkę do psychologa i pedagoga. Okazało się, że dziecko ma myśli samobójcze oraz okalecza się.

Władze szkoły wezwały matkę dziewczyny i zawiadomiły ją o sytuacji. W pierwszej reakcji przerażona kobieta zaczęła się kłócić z córką, co nauczyciele zinterpretowali jako dowód na to, że matka znęca się psychicznie nad dzieckiem. Doprowadzili do wszczęcia postępowania rodzinnego oraz zawiadomili o sprawie policję, która rozpoczęła procedurę tzw. Niebieskiej Karty. Reprezentując rodziców, przedłożyliśmy sądowi dowody przeczące podejrzeniom szkoły. Wskazywaliśmy, że w rodzinie panują dobre relacje. Rodzice wspierają córkę w rozwiązywaniu jej problemów oraz w nauce. Nastolatka odbywa terapię u psychologa. Sąd uwzględnił nasze wnioski dowodowe i stwierdził, że w sprawie nie ma podstaw do ingerencji we władzę rodzicielską, gdyż rodzice odpowiednio zajmują się córką.

Kompleksowa opieka prawna Ordo Iuris przyczyniła się do pozytywnego zakończenia sprawy małżeństwa z Białogardu, które adoptowało trójkę rodzeństwa. Najstarszy, 10-letni chłopiec ciężko znosił problemy z „moczeniem się” w łóżku. Naopowiadał w szkole, że jest źle traktowany w domu, gdyż rodzice mają go wiązać i zmuszać do prania bielizny. Sąd skierował rodziców na warsztaty podnoszące kompetencje wychowawcze i przydzielił rodzinie kuratora. Interweniując w sprawie, wykazaliśmy, że w domu nie dochodzi do sytuacji patologicznych. Sąd uznał słuszność naszych argumentów i zakończył postępowanie, zachowując rodzicom pełną władzę rodzicielską.

Pomagamy również samotnej matce z Wodzisławia Śląskiego, która wychowuje trójkę niepełnoletnich dzieci. Przyczyną problemów tej rodziny było agresywne zachowanie najstarszego, dorosłego syna, które doprowadziło do wszczęcia wobec matki postępowania rodzinnego. Wsparcie prawników Ordo Iuris pomogło kobiecie uporządkować sytuację rodzinną. Starszy syn nie mieszka już z matką i rodzeństwem. Matka natomiast rozpoczęła kurs podnoszący kompetencje wychowawcze oraz podjęła współpracę z kuratorem i asystentem rodziny, którzy wskazują, że dzieci powinny zostać w domu.

Po pomoc do naszych prawników zgłaszają się także polskie i cudzoziemskie rodziny, które uciekają do Polski przed zagranicznymi urzędami ds. dzieci i młodzieży, które bezpodstawnie odbierają dzieci rodzicom, utrudniają kontakt, a następnie – uznając, że więzy pomiędzy rodzicami i dziećmi uległy osłabieniu – pozbawiają praw rodzicielskich. Co ciekawe, tuż przed Świętami Wielkiej Nocy udzieliliśmy pomocy prawnej Polce, która z dziećmi uciekła do naszego kraju przed niemieckim Jugendamt.

Wcześniej skutecznie obroniliśmy rodzinę z Braniewa, która wróciła do Ojczyzny w obawie przed Barnevernet – norweskim urzędem ds. dzieci i młodzieży. Małżeństwo wychowuje trzy córki (w wieku od 7 do 15 lat), które zostały im odebrane w Norwegii z powodu bezpodstawnego oskarżenia o przemoc. Najmłodsze dziecko dostało się pod opiekę rodziny zastępczej, która je zaniedbywała. Zamiast zawieść wymiotującą dziewczynkę do lekarza, jej opiekunowie kazali dziecku chodzić z wiaderkiem i sprzątać po sobie. Siedmiolatka do dziś zmaga się z poważnymi zaburzeniami jelitowo-żołądkowymi, które są skutkiem nieudzielenia jej pomocy medycznej. Średnia córka trafiła pod opiekę kobiety, która w lodówce miała więcej alkoholu niż jedzenia oraz „prowadziła rozrywkowy tryb życia”. Z kolei piętnastolatkę umieszczono w ośrodku dla nieletnich, gdzie była dręczona przez rówieśników.

Gdy norweski sąd pozwolił dzieciom na powrót do rodziców, okazało się, że dziewczynki są wychudzone i mają objawy zespołu stresu pourazowego. W trosce o dobro córek ich rodzice zdecydowali się na powrót do Polski. Niestety urzędnicy Barnevernet nie dali rodzinie spokoju i wysłali do polskich władz list, w którym skarżyli się na rodziców z Braniewa. W piśmie nie wspomniano jednak, że norweski sąd stanął po stronie rodziny. W oparciu o donos Barnevernet, Sąd Rejonowy w Braniewie rozpoczął postępowanie rodzinne. Reprezentując w nim rodziców, dowiedliśmy, że oskarżenia Barnevernet mijają się z prawdą. Sąd przychylił się do naszego stanowiska, kończąc sprawę.

Sukcesem zakończyliśmy sprawę pani Eweliny i jej pięciorga dzieci, które dzięki pomocy prawników Ordo Iuris wróciły do domu. Problemy rodziny zaczęły się od tego, że były mąż pani Eweliny zaczął przejawiać agresywne zachowania. Chroniąc swoje dzieci, Pani Ewelina złożyła wniosek, wskutek którego mężczyzna został zmuszony przez policję do wyprowadzki.

Niestety później w gniewie na matkę córka poskarżyła się w szkole na złe traktowanie w domu. W tym samym czasie w domu doszło do konfliktu pomiędzy siedemnastoletnim synem a matką. Gdy uzależniony od mediów społecznościowych nastolatek dostał od matki szlaban na internet, także poskarżył się na matkę. W ten sposób wskutek lekkomyślnych kłamstw dwojga dzieci całe rodzeństwo zostało zabrane z domu i umieszczone w trzech różnych placówkach.

Choć córka i syn szybko pożałowali swojego lekkomyślnego zachowania i ze łzami w oczach przyznali, że opowieści o złym traktowaniu w domu były zmyślone, to jednak dopiero włączenie się w sprawę Ordo Iuris przyniosło przełom, przekładając się na powrót rodzeństwa do domu. Zapewniliśmy pani Ewelinie kompleksową opiekę prawną.

Kobieta ukończyła zalecone przez sąd warsztaty podnoszące kompetencje opiekuńczo-wychowawcze. W jej obronie wystąpili sąsiedzi, którzy w petycji zaprzeczyli oskarżeniom o zaniedbywanie dzieci przez matkę. Ich zdaniem rodzeństwo było zadbane i przywiązane do matki. Ich słowa potwierdziła dokumentacja medyczna dzieci, która wykluczyła stosowanie przemocy w domu. Sąd otrzymał także pozytywną opinię na temat rodziny od Stowarzyszenia i Fundacji Rzecznik Praw Rodziców.

Reprezentując panią Ewelinę, skierowaliśmy do sądu wniosek o powrót dzieci na czas postępowania do domu oraz domagaliśmy się, aby sąd w postanowieniu kończącym nie orzekał o rozdzieleniu rodziny. Sąd w obu przypadkach uwzględnił nasze argumenty, stwierdzając, że sytuacja rodziny uległa poprawie, a problemy były skutkiem agresywnych zachowań ojca dzieci, z którym pani Ewelina definitywnie się rozstała.

Co ciekawe, w sprawie duże wątpliwości wzbudziło zachowanie jednej z pracownic socjalnych. Kobieta, pomagając rodzinie, starała się ją od siebie uzależnić, a nie wspierać, aby matka mogła samodzielnie wychowywać dzieci. Zdaniem pani Eweliny urzędniczka chciała jej odebrać dzieci. Matka przywołuje słowa kobiety, która miała się przyznać do tego, że przywiązała się do dzieci i jeśli pani Ewelina utraci władzę rodzicielską, to ona może je adoptować.

Czy warszawski ratusz prześladuje pięcioosobową rodziną?

Choć pomogliśmy już wielu rodzicom, to muszę przyznać, że tak osobliwej sprawy jak sprawa rodziców z Warszawy wychowujących trzech synów w wieku 15, 13 i 8 lat jeszcze nie mieliśmy. Rodzice wynajęli od prywatnego podmiotu nieruchomość, w której mieszkają wraz z dziećmi. Niestety w momencie podpisywania długoterminowej umowy najmu, podmiot ów był w sporze prawnym z warszawskim ratuszem. Miasto wygrało spór i przejęło teren, którego część wynajęła rodzina. Zamiast honorować umowy najmu, ratusz zaczął wyrzucać z nieruchomości kolejnych najemców. Ponieważ rodzina wyremontowała wynajmowany lokal, ponosząc spore koszty związane z koniecznością dostosowania go do prowadzonej działalności gospodarczej, nie chciała się wyprowadzić i nadal terminowo opłaca czynsz i inne niezbędne opłaty.

Nie zważając na to, że prawo stoi w tej sytuacji po stronie najemców, ratusz odciął rodzinie dostęp do wody, prądu i kanalizacji. Co więcej, z tego powodu Ośrodek Pomocy Społecznej doprowadził do wszczęcia przez sąd postępowania rodzinnego w przedmiocie ograniczenia władzy rodzicielskiej i przydzielił rodzinie kuratora. Nasi beneficjenci są głęboko przekonani o tym, że działania OPS są elementem wywierania na nich nacisku przez władze Warszawy w celu zmuszenia ich do opuszczenia wynajmowanej nieruchomości. Kochający rodzice na własną rękę zorganizowali agregaty prądotwórcze, zainstalowali szambo oraz zapewnili w lokalu dostęp do bieżącej wody.

W rezultacie mamy do czynienia z absurdalną sytuacją, w której kurator co miesiąc odwiedza rodzinę i wystawia jej pozytywną opinię, zaznaczając, że rodzice prawidłowo opiekują się dziećmi, które nie tylko mają zapewniony dostęp do wody, prądu i kanalizacji, ale posiadają swoje własne komputery i biurka oraz chodzą do prywatnych szkół, w których osiągają dobre wyniki.

Rodziny nie mogą być karane za to, że ich dzieci mają zaburzenia ze spectrum autyzmu

Wiele z prowadzonych przez Ordo Iuris spraw rodzinnych dotyczy sytuacji, gdzie nauczyciele, urzędnicy lub sąsiedzi błędnie interpretują objawy zaburzeń takich jak autyzm czy zespół Aspergera jako sygnał, że dzieciom źle się dzieje w domu.

W takiej sytuacji znalazło się małżeństwo z Grodziska Mazowieckiego. Para wychowuje nastoletniego syna zmagającego się z zaburzeniami ze spektrum autyzmu. Niestety charakterystyczne dla przypadłości chłopca zachowania wzbudziły negatywną reakcję dzieci w szkole, które zaczęły się wyśmiewać z dziecka. Rodzice zawiadomili o sprawie nauczycieli, prosząc o pomoc w rozwiązaniu problemu. Pedagodzy nie tylko odmówili dziecku pomocy, ale złożyli do sądu wniosek o wszczęcie postępowania rodzinnego, twierdząc, że objawy jego zaburzenia rozwojowego, o którym dobrze wiedzieli, rzekomo świadczą o tym, że jest w domu bite.

Występując w sprawie, prawnicy Instytutu dowiedli, że rodzice dobrze opiekują się synem. Potwierdziły to zeznania sąsiadów i znajomych rodziny. Dziecko zostało przeniesione do innej szkoły, która zapewnia mu odpowiednie wsparcie. Sąd rodzinny uwzględnił nasze stanowisko i nie ograniczył władzy rodzicielskiej rodzicom.

Skutecznej pomocy prawnej udzieliliśmy także małżeństwu z Siedlec, które wychowuje sześcioro dzieci. Jedno z nich – najstarszy, 13-letni syn – zmaga się z zespołem Aspergera. Jednym z objawów tej przypadłości jest skłonność do koloryzowania i konfabulowania. Nauczyciele chłopca wiedzieli o jego zaburzeniach ze spectrum autyzmu. Jednak gdy nastolatek, chcąc usprawiedliwić nieodrobienie pracy domowej, opowiedział historię o tym, że musiał opiekować się piątką młodszego rodzeństwa, sprzątać klatkę schodową, prać i gotować, to zamiast zweryfikować jego słowa, zaalarmowali służby.

Interweniując w obronie rodziny, udowodniliśmy, że rodzice dobrze zajmują się swoimi pociechami. Potwierdzają to między innymi zeznania sąsiadów i opinia kuratora. Sąd zakończył postępowanie, uznając, że nie ma powodów do ograniczenia władzy rodzicielskiej, a zainicjowanie postępowania przez szkołę nie było poprzedzone rzetelnym zbadaniem sytuacji. Co ciekawe, nauczycielki chłopca stwierdziły przed sądem, że nie zdawały sobie sprawy z tego, jak poważne konsekwencje będą miały ich działania...

Jakie konsekwencje może mieć lekkomyślność dzieci?

Sukcesem zakończyła się nasza interwencja w obronie sześcioosobowej rodziny. Gdy najstarsza z czterech córek naszych beneficjentów próbowała przebić sobie nos cyrklem i paliła papierosy, ojciec dał jej klapsa. Za namową szkolnej koleżanki, w złości na ojca, nastolatka nakłamała w szkole, że jest regularnie bita w domu. Nauczyciele, zamiast zbadać sprawę, natychmiast zawiadomili policję. W rezultacie wszczęto postępowanie o ograniczenie władzy rodzicielskiej i rozpoczęto procedurę Niebieskiej Karty.

Postępowanie nauczycieli, którzy nawet nie dali rodzicom możliwości wytłumaczenia sytuacji, bardzo negatywnie odbiło się na życiu rodziny, niszcząc jej opinię wśród sąsiadów i znajomych. Matka musiała nawet znosić upokarzające pytania o to, czy jest ofiarą przemocy domowej. Z kolei dzieci bardzo mocno przeżywały wizyty urzędników w domu i groźbę rozdzielenia z rodzicami. Reprezentując rodziców, dowiedliśmy w postępowaniu, że prawidłowo wykonują oni władzę rodzicielską. Wskazaliśmy między innymi, że opinie biegłych zdecydowanie przeczą oskarżeniom o stosowanie przemocy wobec córek. Sąd uznał słuszność naszych argumentów i zachował pełną władzę rodzicielską.

Nasza interwencja doprowadziła do zakończenia problemów małżeństwa ze Śląska, które wychowuje dwie córki. Gdy starsza, 13-letnia córka uzależniła się od mediów społecznościowych oraz miała zaburzenia żywienia i okaleczała się, matka ograniczyła jej możliwość korzystania z mediów społecznościowych oraz zabrała do psychologa. Nastolatka w złości na matkę podczas wizyty naopowiadała, że w domu jest bita. Psycholog bez należytego zbadania sprawy, zawiadomiła policję, która zainicjowała procedurę Niebieskiej Karty. Sąd rodzinny wszczął zaś postępowanie w przedmiocie władzy rodzicielskiej. Broniąc rodziny, udowodniliśmy, że oskarżenia o przemoc są bezpodstawne. Rozstrzygając sprawę, sąd przyznał, że rodzice dobrze opiekują się córkami, a psycholog przed wszczęciem postępowania powinna była zweryfikować słowa nastolatki.

Pomogliśmy małżeństwu z Siedlec, którego trzynastoletnia córka doświadczyła przemocy rówieśniczej w szkole. Niestety pracownicy placówki oświatowej nie tylko nie byli w stanie pomóc szykanowanej dziewczynce, ale uznali, że to ona – ofiara – jest źródłem problemu i oskarżyli rodziców o... „aspołeczne” wychowywanie dziecka. Broniąc rodziny, udowodniliśmy, że zarzuty szkoły są bezpodstawne, co potwierdziły opinie biegłych oraz zeznania sąsiadów, znajomych rodziny i pedagogów. Sąd przychylił się do naszego stanowiska i zakończył sprawę, stwierdzając w uzasadnieniu, że ingerencja w życie rodziny byłaby w tym przypadku nieuzasadniona. Dziewczynka zmieniła szkołę, nawiązując nowe relacje rówieśnicze.

Wspólnie obronimy polskie rodziny

Bezpodstawna ingerencja urzędników, którzy wchodzą z butami w życie kochającej się rodziny, rozdzielając ją, często stanowi dla rodziców tak wielki szok, że nie są w stanie sami odnaleźć się w labiryncie skomplikowanych przepisów. Nie spodziewając się podobnych kłopotów, rodzice nie znają swoich praw i nie są w stanie wygrać z bezdusznymi urzędnikami bez pomocy profesjonalnych prawników.

W wielu przypadkach dzieci siłą wyrwane z rodzinnego domu doświadczają tak silnych emocji, że potem przez długie lata nie mogą poradzić sobie z traumą. Jedna z matek opowiadała mi, jak po powrocie z domu dziecka, jej syn za każdym razem, gdy ktoś przychodził do ich domu w odwiedziny, chował się pod stół w obawie, że to po raz kolejny urzędnicy przyszli zabrać go od rodziców...

 

Źródło: Ordo Iuris

Używamy cookies
Klikając przycisk "OK" wyrażasz zgodę na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystasz tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie danych osobowych pozostawionych w czasie korzystania z serwisu SlonecznyStok.pl.